Pracuję z dziećmi z dysfunkcją ruchową od przeszło dwóch lat. Wraz z dziećmi z Dziecięcego Zespołu Folklorystycznego "Cepelia-Poznań" spotykam się z nimi w każdą sobotę, by udowodnić im, że taniec jest piękny, że można tańczyć całą swoją duszą, każdą częścią swojego ciała i, że może to robić każdy, kto tego bardzo pragnie. Po roku czasu doprowadziłam do tego, że swoje umiejętności mogli zaprezentować szerokiej publiczności i już od tego czasu dość regularnie występowaliśmy na różnych lokalnych występach a nawet w innych miastach. Każdy wyjazd był ogromnym przeżyciem dla nas wszystkich, bo przecież potrzeba występów oraz nagród w postaci aplauzu publiczności jest naturalną potrzebą każdego, którego aktywność związana jest ze sztuką, z uczestnictwem w kulturze.
Zawsze byliśmy jedyni, niepowtarzalni. Zawsze byliśmy gwiazdą, atrakcją, by okrasić jakąś kulturalną lub sportową imprezę.
Tym razem było inaczej !
Otrzymaliśmy zaproszenie na II Światowy Festiwal Dzieci Niepełnosprawnych „Smiling Child” do Istambułu w dniach od 20 do 24 kwietnia 2007 roku. Kiedy oglądałam stronę internetową tego festiwalu, okazało się, że w innych krajach dzieci niepełnosprawne na całym
świecie uczestniczą w kulturze własnego kraju bardzo aktywnie i to był powód, dla którego postanowiłam podjąć wyzwanie, gdyż to właśnie Integracyjny Klub Tańców Polskich aktywizuje swoich członków do pielęgnowania polskich tradycji tanecznych.Śniłam po nocach, że moim kochanym podopiecznym dostarczę wspaniałych przeżyć typu lot samolotem, poznanie nowego kraju, nowe przyjaźnie z dziećmi z innych stron świata, prezentacje przed międzynarodową publicznością i wreszcie, konfrontacja z innymi zespołami. Wiem, że to bardzo dużo jak na małe, wrażliwe istotki, które zmagają się z trudami życia codziennego. Mają jednak swoich sprawnych partnerów do tańca, którzy są ich przyjaciółmi. Wierzcie mi,
oni są dla nich prawdziwymi przyjaciółmi! Może sami nie zdają sobie z tego sprawy, ale jakże piękne obrazki oglądam niejednokrotnie, jakże wspaniałe rozmowy słyszę. Oglądam nieprawdopodobną współpracę w każdej chwili ich wspólnie spędzonego czasu, i ten wzajemny szacunek i zrozumienie rówieśników, których przecież różni tak niewiele.....
To wszystko sprawiło, że uwierzyłam w jedność i spójność członków Integracyjnego Klubu Tańców Polskich.
Podjęłam wyzwanie.I zaczęło się! Szukanie pieniędzy (nie chciałam, aby dzieci czy rodzice dzieci niepełnosprawnych ponosili jakiekolwiek koszty), organizacja wyjazdu, przygotowanie nowego programu artystycznego, itp.Przyznam się, że z powodu nadmiaru pracy, paru niepowodzeń i braku wsparcia duchowego ze strony znaczących dla mnie osób miałam chwile, w których chciałam zaniechać tego przedsięwzięcia. Jednak myśl, że mogłabym zawieść
oczekiwania dzieci, nie pozwalała mi tego uczynić. I tak....
w dniu 20 kwietnia
ruszyliśmy „busikami” z Poznania
a potem samolotem z Warszawy
do Istambułu.
ruszyliśmy „busikami” z Poznania
a potem samolotem z Warszawy
do Istambułu.
Troje młodych i pełnych uśmiechu ludzi oczekuje nas na lotnisku. To są wyznaczeni dla nas piloci, woluntariusze, którzy towarzyszyć nam będą przez cały festiwal.
|
Zatrzymujemy się na krótko przed siedzibą organizacyjną festiwalu. Po chwili każdy z nas otrzymuje wspaniałe prezenty w postaci, wypełnionych przemiłymi drobiazgami, plecaczków z logo festiwalu.Szybkie zakwaterowanie w hotelu i dalej jazda na powitalna kolację w ***** hotelu. Wow! Znowu nowe przeżycia, bo nowe potrawy, inny porządek podawania dań itp., obserwacja przybyłych na festiwal uczestników. Okazuje się, że w festiwalu uczestniczyć będzie ok. 1000 osób, 40 grup z 28 państw z całego świata. "Papparazzi" działa, flesze migają, mimo zmęczenia podróżą, jesteśmy szczęśliwi i spożywamy nasz pierwszy turecki posiłek.
|
21 kwietnia jest dla dzieci niepełnosprawnych nowym przeżyciem. Po raz pierwszy założą piękne stroje polskie, stroje krakowskie. Jedziemy na największy w Istambule „deptak” handlowy, pełen sklepów i knajpek. Podobno w godzinach popołudniowych jednocześnie przewija się tu około 2 milionów ludzi. Nie do wiary! Dobrze, że parada zespołów uczestniczących odbywa się przed południem; i tak jest mnóstwo ludzi, którzy klaskają, machają do nas i robią nam zdjęcia. Spotykamy wielu Polaków, którzy darzą nas serdecznymi słowami i życzą miłego pobytu w Istambule. Wszystkie zespoły prezentują się pięknie, reporterzy i kamerzyści mają ręce pełne roboty. Wykrzykujemy: „Polonia, Polonia!”, aby wiedzieli, z jakiego kraju przyjechaliśmy.
|
Po zakończeniu parady, jedziemy szybko do hotelu zdjąć kostiumy i dalej ruszamy na nabrzeże cieśniny Bosfor, gdyż tam czekają już na nas statki turystyczne. Zajmujemy dogodne miejsca, zjadamy lunch.
|
22 kwietnia jest dla nas teoretycznie dniem bez pracy.
Kolacja, powrót do hotelu autobusem. Jadą z nami dzieci z Jordanii. Śpiewamy wspólnie w kilku językach „Panie Janie”. Jest wesoło! Okazuje się, że śpimy w tym samym hotelu, więc przed pójściem do pokojów odbywamy „rozpoznawcze” rozmowy.
Występ nasz podzielony był na dwie części. W pierwszej, ubraliśmy się w stroje wizytowe. Rozpoczęliśmy polonezem, który otrzymał ogromne brawa. Potem pary zaprezentowały się w indywidualnych programach, w polce i kujawiaku. Tą część zakończyliśmy wspólną polką, która prawdopodobnie najbardziej się spodobała, gdyż już od połowy tańca publiczność rytmicznie klaskała do samego końca. Krótka przerwa na lunch i już trzeba było ubierać się w stroje krakowskie. Widziałam lekkie zdenerwowanie u dzieci, bo teraz przecież miało się odbyć pierwsze publiczne wykonanie krakowiaka. Ale kiedy zaczęli tańczyć, wiedziałam, że pójdzie im świetnie i tak też się stało. Byłam z nich dumna! Na koniec dzieci podeszły do mikrofonów, zaśpiewały i zagrały na fletach jedną z najbardziej popularnych w Turcji piosenkę „Bahcesi var...”, którą przez mikrofon zadedykowałam wszystkim dzieciom i organizatorom festiwalu, dziękując im za zaproszenie i gościnność. Sala nuciła z nami i kołysała się rytmicznie. Dostaliśmy ogromne brawa.
|